Tłuczki Katarzyny Wiśniewskiej to lektura, która nie należy do najłatwiejszej. Jednak brnąc przez kolejne rozdziały, mamy nadzieję, że gdzieś dla opisywanej rodziny zapali się światełko nadziei. Bo ta rodzina przedstawiona smutny obraz tego jak jeden zły człowiek, może wpływać na losy kolejnych pokoleń. Trauma wszystkich kobiet jest widoczna na każdej stronie książki. Powieść kipi od obrzydliwości i brudu, ale czy współczesne społeczeństwo nie jest pełne ludzi, którzy zaspokajają swoje wynaturzenia. Czytając odkrywamy jak bardzo patologiczna jest na pozór normalna rodzina przedstawiona w tej powieści. Zło czai się na każdym kroku, w tych nieuporządkowanych zapiskach wycinków z życia trzypokoleniowej rodziny, pod rządami dziadka. Pojawia się jedno zdanie, scena, która nami wstrząsa. Zakłamanie, chore relacje i niegodziwość zachowań zarówno oprawców, jak i dorosłych ofiar.
Już sama okładaka książki stała się żródłem dyskusji, co projektujący chciał przez to powiedzieć.
Książka kontrowersyjna, z którą ze względu na swoją brutalność nie udało się zmierzyć wszystkim uczestnikom naszego DKK.